Nie bez powodu Zamek Ogrodzieniec przez wielu okrzyknięty został perłą Szlaku Orlich Gniazd. Największa warownia Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej od lat zachwyca bowiem podróżnych ciekawą historią oraz malowniczym otoczeniem skał wapiennych, z wykorzystaniem których postawiono mury budowli. Wokół „białego klejnotu” Jury Krakowsko-Częstochowskiej krąży jednak wiele legend, za sprawą których niektórzy – zwłaszcza nocą – spoglądają w kierunku twierdzy z niepokojem.

Burzliwe dzieje zamku w Ogrodzieńcu

Obecnie majestatyczne ruiny średniowiecznego zamku pobudzają wyobraźnię i skłaniają do refleksji na temat jego historii. A ta, jak się okazuje, była wyjątkowo burzliwa. Według licznych źródeł został on wzniesiony za panowania króla Kazimierza Wielkiego (w XIV wieku), by chronić południowo-zachodnią granicę Królestwa Polskiego przed najazdami ze strony Czech i księstw śląskich. W ciągu kolejnych lat twierdza bardzo często zmieniała właścicieli. Na skutek niejasnych transakcji i rodzinnych zawiłości zamek był własnością wielu rodów kupieckich, szlacheckich i magnackich.

W pewnym momencie surowa twierdza zmieniła się piękną, renesansową rezydencję. O takiej metamorfozie zamarzył bowiem Seweryn Boner, który w 1530 roku rozpoczął przebudowę i rozbudowę gotyckiego zamku. Po jego śmierci projekt kontynuował syn, Stanisław. Budowla zmieniła się nie do poznania. Okrzyknięto ją nawet „małym Wawelem, bo w owych czasach przepychem i bogactwem miała rzekomo konkurować ze słynnym królewskim zamkiem w Krakowie. Okres jego największej świetności przypada na XVI i XVII wiek. Później nad „białym klejnotem” na długie lata zawisły ciemne chmury.

Cios za ciosem – czyli początek końca

Na skutek dwóch dramatycznych najazdów – w 1587 i w 1655 roku – zamek zostaje częściowo zniszczony i splądrowany. Mimo że kolejny właściciel dołożył wszelkich starań, by odbudować nadwątlone mury, w 1702 roku w czasie wojny północnej obiekt ponownie zdobywają, grabią i podpalają wojska szwedzkie. Wzniecony przez nich pożar doprowadził do tak ogromnych strat i zniszczeń, z których zamek w Ogrodzieńcu już nigdy w pełni się nie podniósł.

Z biegiem lat zamieniał się w ruinę. Okoliczni mieszkańcy systematycznie wynosili stąd kamienie, wykorzystując je do budowy swoich domostw. Z kolei opuszczone pozostałości budowli przyciągały wędrowców i poszukiwaczy skarbów.

ogrodzieniecWyremontowany zamek udostępniono turystom 50 lat temu. Fot. Patryk Kosmider/Shutterstock

Ostatni „atak” miał miejsce podczas II wojny światowej. Gdy Armia Czerwona przeprowadzała styczniową ofensywę w 1945 roku, ruiny zamku po raz kolejny uległy poważnemu zniszczeniu. Można powiedzieć, że był to ostatni cios.

W kolejnych latach teren został bowiem oczyszczony z gruzu, a mury zamkowe wyremontowano i zabezpieczono. Przeprowadzono również szereg prac archeologicznych, a także wytyczono pierwszą trasę zwiedzania. Budowlę udostępniono turystom oficjalnie w 1973 roku jako trwałą ruinę. Od tej pory tłumy podróżnych przyjeżdżają tu, by przechadzać się po mrocznych salach i klimatycznych pomieszczeniach.

Zamek Ogrodzieniec – uwielbiany przez turystów klejnot Jury

Wielu miłośników historii i budowli owianych tajemnicą decyduje się odwiedzić „biały klejnot” Jury, by nasycić się niezwykłym klimatem, jaki tu panuje. Zdecydowana większość osób stawia na zwiedzanie tego miejsca latem, przy sprzyjającej pogodzie. Wówczas dodatkową atrakcją jest wspinanie się na okoliczne wzniesienia i skałki.

Z kolei sam obiekt składa się z

  • Przedzamcza – niegdyś znajdowały się tu stajnie, wozownie, kuźnia, browar i gorzelnia. Obecnie, w narożniku od strony południowej, jest mroczna sala tortur;
  • Zamku Górnego – dawniej mieściła się tu kuchnia, studnia, sypialnie i komnaty mieszkalno-reprezentacyjne;
  • Zamku Wysokiego – jest to najstarsza część zamku. 

W sezonie turystycznym na przyjezdnych czeka tu wiele atrakcji. Odbywają się m.in. imprezy historyczno-plenerowe, takie jak „Najazd Barbarzyńców”, „Międzynarodowy Turniej Rycerski”, „Juromania”. Z kolei „wieczory z duchami” i „ogrodzieniecka noc grozy” to wydarzenia, które pozwalają wczuć się w mroczną aurę zamku i krążące wokół niego legendy. Jedną z najsłynniejszych jest opowieść o ogromnym, czarnym psie, który ponoć pojawia się tu po zmierzchu i pobrzękuje długim na trzy metry łańcuchem, strzegąc zamku.

– O swoim spotkaniu z czarnym psem w latach 60. opowiadają do dziś dwaj rolnicy, którzy nocą w przeddzień odpustu w Gieble chcieli wygnać krowy na pastwiska – czytamy na stronie zamkipolskie.net.pl. Korzenie tej legendy najpewniej sięgają jeszcze XVII wieku. Tego typu barwnych opowieści, krążących o zamku w Ogrodzieńcu, jest jednak znacznie więcej, co tylko potwierdza jego niezwykły i tajemniczy klimat, momentalnie pobudzający wyobraźnię.

Źródła: